Z piekła do nieba i z powrotem
Przez niemal godzinę piłkarze Wisły Kraków byli w grupie mistrzowskiej ekstraklasy, lecz ostatecznie zremisowali na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin, 1:1, i będą walczyć o utrzymanie.
Sport ma większą siłę poprawiania nastrojów, niż znane narkotyki. Jeszcze niedawno panował przy Reymonta marazm nieznany od czasów II-ligowych sprzed dwóch dekad, a szyderstwa było więcej niż przesłanek optymizmu. I nagle wszystko nie tyle się odwróciło, co powstała nowa rzeczywistość. Trzy zwycięstwa w liczącej 30 kolejek rundzie zasadniczej sprawiły, że na spotkanie z mało atrakcyjnym Zagłębiem Lubin wykupiono 23 079 bilety – najwięcej w sezonie, więcej niż podczas konfrontacji z Legią Warszawa, Cracovią, czy Lechem Poznań.
I ta głodna sukcesu rzesza ludzi stworzyła wspaniałą atmosferę. – Pasjonujący mecz w pięknej oprawie; wielu moich zawodników nie zwykło występować przy takiej publiczności i dlatego w pierwszej połowie Wisła dyktowała warunki. Dobrze, że udało nam się wrócić do gry po przerwie – nie owija w bawełnę trener gości, Piotr Stokowiec.
Od 11. minuty jego podopieczni byli na minusie, bo Rafał Boguski wbiegł przed Martina Polacka i piętą strącił do bramki dośrodkowanie Patryka Małeckiego z lewej strony. Zdobywca gola ciągle był w akcji, a w 37. minucie mógł zapewnić kolegom spokój. Maciej Sadlok znalazł się na pozycji po świetnej klepce z Zdenkiem Ondraszkiem, uderzył niecelnie w długi róg, a tam dogonił piłkę wślizgiem „Boguś”. Wpakował ją do siatki, jednak sędzia odgwizdał spalonego.

Powieść kryminalna napisana przez autora tego tekstu jest już w sprzedaży. Możliwości jej kupna są wymienione TUTAJ
Więcej sytuacji póki co nie było, ale gospodarze sprawowali kontrolę. Kibice entuzjastycznie witali też wieści z Gdańska, gdzie Lechia powiększała prowadzenie z Ruchem Chorzów, co oznaczało, że również zakwalifikuje się do czołowej ósemki. A na dodatek rezultat we Wrocławiu utrzymujący miejsce na podium Cracovii, sprawiał, że faza finałowa miała rozpocząć się w przyszły weekend Wielkimi Derbami Krakowa na stadionie przy ul. Kałuży.
I nagle wszystko się zepsuło. Do długiej, ale miękkiej i precyzyjnej wrzutki Filipa Starzyńskiego najwyżej wyskoczył Michal Papadopulos i główkował celnie obok Michała Miśkiewicza.
1:1. Wiślacy atakowali i mieli olbrzymią szansę na bramkę – wielu widzów widziało w niej futbolówkę po główce Ondraszka, lecz tuż sprzed linii wybił ją Maciej Dąbrowski. W padającym nieprzerwanie deszczu prób i nerwów (Arkadiusz Głowacki starł się z Polackiem, za co obaj zobaczyli żółte kartki) było jeszcze sporo, ale równie dobra okazja się nie nadarzyła. Lubinianie kilka razy kontrowali, ale Krzysztof Piątek w najgroźniejszej sytuacji zamiast konsekwentnie wychodzić sam na sam, pospieszył się ze strzałem, który ugrzązł w bocznej siatce.
W drużynie „Białej Gwiazdy” zresztą ograniczona była możliwość roszad ofensywnych, gdyż nie mógł wyjść na boisko Paweł Brożek, który w ostatnich dniach zmagał się z urazem łydki. Uczestniczył wprawdzie w rozgrzewce, wpisano go wprawdzie do składu, jaki otrzymali dziennikarze, wyczytał go spiker, ale po murawie biegał zamiast niego Krzysztof Drzazga.
– Paweł bardzo chciał zagrać, liczył, że da radę, ale po rozgrzewce zasygnalizował, że to nie ma sensu – wyjaśnia szkoleniowiec miejscowych, Dariusz Wdowczyk. – Też uważałem, że nie ma co ryzykować jego zdrowiem, skoro czeka nas jeszcze siedem ważnych meczów.
Tyle że ich wagę określa przetrwanie. Wiślacy przejechali się bowiem w ostatnich tygodniach i w ciągu półtorej godziny sobotniego wieczoru z piekła do nieba i z powrotem. Gdyby zwyciężyli, to po podziale punktów mieliby tylko 4 straty do pozycji premiowanej udziałem w europejskich pucharach. W efekcie remisu znaleźli się w dolnej ósemce i po podziale mają tylko dwa „oczka” przewagi nad miejscem spadkowym.
– No cóż, samo życie… Musimy się podnieść i jakoś wejść w kolejny tydzień z nowymi wyzwaniami – mówi Wdowczyk. – W szatni jest przygnębienie, ale myślę, że kibice zobaczyli dobre widowisko i Wisłę, jakiej oczekują: walczącą do końca, z przekonaniem.
Jego team rozpocznie boje w „dolnej” ósemce w przyszłą niedzielę, podejmując o g. 18 Górnika Zabrze.
W ostatniej chwili, choć nie tak nisko, obsunęła się również Cracovia, która po porażce ze Śląskiem zajęła piątą lokatę i w rundzie finałowej wystąpi trzy razy u siebie, a czterokrotnie na obcych obiektach. Najpierw – w najbliższą sobotę – w Gliwicach.
PAWEŁ FLESZAR
WISŁA Kraków – ZAGŁĘBIE Lubin 1:1 (1:0)
Bramki: Boguski 11 – Papadopuos 68. Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Żółte kartki: Wolski, Popović, Głowacki – Starzyński, Polacek, Todorovski, Luis Carlos. Widzów: 23 079.
WISŁA: Miśkiewicz – Jović, Głowacki, Guzmics, Sadlok – Popović – Boguski (77. Bałaszow), Wolski, Małecki – Drzazga (61. Crivellaro), Ondraszek. Trener: Dariusz Wdowczyk.
ZAGŁĘBIE: Polacek – Todorovski, Dąbrowski, Jach, Cotra – Kubicki, Ł. Piątek – Woźniak (59. Luis Carlos), Starzyński, Janoszka (80. Janus) – Papadopulos (82. K. Piątek). Trener: Piotr Stokowiec.
Pozostałe wyniki i tabelę piłkarskiej ekstraklasy można znaleźć TUTAJ
- Opublikowane w: Piłka nożna ♦ Arkadiusz Głowacki ♦ Cracovia ♦ Dariusz Wdowczyk ♦ Filip Starzyński ♦ Górnik Zabrze ♦ Krzysztof Drzazga ♦ Krzysztof Piątek ♦ Lech Poznań ♦ Lechia Gdańsk ♦ Legia Warszawa ♦ Maciej Dąbrowski ♦ Maciej Sadlok ♦ Martin Polacek ♦ Michal Papadopulos ♦ Michał Miśkiewicz ♦ Patryk Małecki ♦ Paweł Brożek ♦ Piast Gliwice ♦ piłkarska ekstraklasa ♦ Piotr Stokowiec ♦ Rafał Boguski ♦ Ruch Chorzów ♦ Wisła Kraków ♦ Zagłębie Lubin ♦ Zdenek Ondraszek